
Turystyczny Marsz Pamięci w 75 rocznicę Marszu Śmierci z Głuchołaz do Rogoźnicy, odbył się w dniach 4 do 7 stycznia 2020 roku. Zachęcamy do lektury relacji z wydarzenia.
Turystyczny Marsz Pamięci miał upamiętnić słynne marsze śmierci, czyli ewakuacje obozu Auschwitz – Birkenau i transport więźniów w trudnych zimowych warunkach do innych obozów np. Gross Rosen w Rogoźnicy w związku ze zbliżającym się frontem. Marsze stanowiły dramatyczną chwilę w historii więźniów hitlerowskich obozów. Większość marszów odbywała się na mrozie, zimą 1944–1945. Odcinki dziennej marszruty wynosiły ok. 20–30 km, noclegi improwizowane były najczęściej pod gołym niebem. Pasiaki więźniarskie nie pozwalały w stopniu wystarczającym zachować ciepła. Żywieniowe racje dzienne były wypadkową losu. Każde odstępstwo od kolumny traktowane było jako próba ucieczki bądź niezdolność do dalszej drogi i karane natychmiastową śmiercią. Śmiertelność podczas marszów była bardzo wysoka. Tym niemniej zamieszanie i niecodzienność sytuacji więźniarskiej powodowały również dużą liczbę ucieczek.
W 75 rocznicę marszu śmierci przez ziemię nyską postanowiono zorganizować turystyczny rajd. Na wysokości zadania stanęły Gmina Głuchołazy oraz Oddział PTTK Tryton w Nysie. Osobami, które podjęły trudu organizacji były: Katarzyna Kłakowicz, Marcin Nowak i Paweł Szymkowicz. Nabór na rajd trwał 5 minut i było wiadomo, że 10 osób wyruszy 4 stycznia z Głuchołaz do Rogoźnicy, gdzie znajduje się obóz Gross – Rosen.
Wszystko zaczęło się na cmentarzu w Głuchołazach, przy mogile tych, którzy zginęli podczas Marszu Śmierci. W uroczystościach otwarcia rajdu udział wzięli: Burmistrz Głuchołaz Edward Szupryczyński, Przewodniczący Rady Miejskiej w Głuchołazach Mariusz Migała, były więzień obozu KL Auschwitz – Birkenau Grzegorz Tomaszewski, członkowie i zarząd Oddziału PTTK Tryton w Nysie orasz mieszkańcy miasta Głuchołazy. Wydarzenie to uroczyście otworzył Paweł Szymkowicz, który przedstawił krótką historię tych tragicznych wydarzeń, wysłuchano przemówień władz miasta Głuchołazy, złożono wieńce i znicze m.in. Zarząd Oddziału PTTK Tryton w Nysie i po pamiątkowym zdjęciu czas było zacząć wędrówkę. Przed uczestnikami rajdu 4 dni marszu ok. 150 km drogi. Warunki miały być zmienne, pogoda różna jak to w zimie bywa, trudny teren i dużo asfaltu co nie jest dobre dla nóg uczestników. A więc ruszamy po godzinie 7 rano – 4 stycznia 2020 roku.

Idziemy całą grupą przyjaciół, wędrowców, którzy czują, że jest to coś wielkiego i każdy liczy na wielką przygodę i duże emocje. Mijamy Głuchołazy, na krótko wchodzimy na teren Czech i wychodzimy w Gierałcicach (tu dołącza do nas piesek, który wędruje z nami prawie cały dzień, nasz samochód techniczny odwozi go na powrót do domu). Po drodze zapalamy znicze przy pomnikach i na cmentarzach, gdzie są mogiły poległych podczas Marszu Śmierci.
Długi czas wędrujemy czerwonym szlakiem górskim sudeckim im. Mieczysława Orłowicza. Nasuwają się tu wspomnienia, gdyż parę tygodni temu wędrowaliśmy w odwrotnym kierunku. Mijamy kopalnię marmurów w Sławniowicach, gdzie mamy pierwsze 10 km za sobą i robimy krótki postój. Następnie polami dochodzimy do Jarnołtowa, gdzie przekraczamy granicę państwa i dalej już wędrujemy przez Czechy.
Droga asfaltowa prowadzi nas przy samej granicy. Mijamy m.in. dawną osadę Johannaburg, po której zostały nieliczne ślady, Farski Las i docieramy do miasteczka Vidnava. W tym kameralnym i zabytkowym miejscu na rynku mamy pierwszą dłuższą przerwę obiadową. Czeka na nas zupa czosnkowa i knedle z gulaszem. Po obiedzie z Burmistrzem Vidnavy udajemy się na cmentarz by złożyć wiązanki i zapalić znicze w miejscu spoczynku uczestników Marszu Śmierci.
Cały czas drogą wzdłuż granicy wędrujemy przed siebie, a celem staje się miasto Javornik. Po drodze mijamy miejscowość Bernartice, gdzie również zaglądamy na cmentarz i szukamy grobu poległych oraz powoli zaczynamy obserwować pogodę. Powoli kończą się piękne widoki, znika słońce i robi się zimno. Jest już w okolicach 16 godziny kiedy docieramy na rogatki Javornika, wtedy też powoli zaczyna padać deszcz.
Nam do celu pozostaje jeszcze ok. 12 km, ponieważ przez Bilą Vodę musimy dotrzeć do Złotego Stoku, gdzie mamy nocleg. I tu zaczyna się największa przygoda marszu, jeszcze się nie spodziewamy, ale za Javornikiem wita nas huragan Fabian, który dociera w nasze okolice. Deszcz leje niesamowicie mocno, porywy wiatru są tak mocne, że zwiewa nas z drogi. Idziemy jeden koło drugiego nie widząc się wzajemnie.
Dlatego w Bilej Vodzie decydujemy o wezwaniu samochodu technicznego, który zawiezie nas do miejsca noclegowego. Przybywamy na miejsce zamoczeni i zmarznięci. Na szczęście warunki noclegowe w kopalni Złoty Stok są super i szybko się można ogrzać. Jemy też pyszny obiadek. Za nami w ten dzień prawie 50 km marszu, w trudnych warunkach pogodowych. Ale wiemy, że dzień zaliczony jest do udanych.

Rano po śniadaniu szykujemy się na dalszą wędrówkę. Na polu zrobiło się cicho, mroźnie i słonecznie, a więc idealnie do chodzenia. Samochód odwozi nas do Bilej Vody, bo musimy nadrobić 3 km z dnia poprzedniego i pełni optymizmu maszerujemy do przodu. Drugi dzień wydaje się być najłatwiejszy. Tylko ok. 30 km marszu.
Szybko docieramy do Złotego Stoku, krótki postój na stacji benzynowej, ciepła kawa i lecimy dalej. Idziemy przez Mąkolno, Ożary, Dzbanów, aż do miejsca postoju, gdzie planowana jest budowa zbiornika retencyjnego Kamieniec. Tam już tylko kilka kilometrów do Barda, gdzie czeka nas dłuższy przystanek i obiad.
W Bardzie podbijamy pieczątki, krótkie zwiedzanie i ruszamy przez Drogę Różańcową w dalszą podróż. Wiemy, że jak pokonamy Góry Bardzkie to dotrzemy do Srebrnej Góry, gdzie czeka na nas kolejny nocleg. Warunki pogodowe znów się zmieniają, robi się zimno, jest mróz i leży coraz więcej śniegu.
Kiedy docieramy pod wieczór do Srebrnej Góry jest już biało i ślisko, a trzeba wejść pod górę, gdzie w Domu pod Twierdzą czeka nocleg. Blisko godzinna wędrówka nad Srebrną Górę kosztuje nas już trochę wysiłku, to jednak wszyscy bezpiecznie docieramy do miejsca odpoczynku. W bardzo dobrych warunkach regenerujemy się i opatrujemy pierwsze rany i draśnięcia.

Po śniadaniu ruszamy w dalszą drogę. Trzeci dzień to ponad 30 km marszu. Nie wiemy też jakie będą warunki. Widoki w Srebrnej Górze są piękne, robimy zdjęcia i po śliskiej nawierzchni wędrujemy dalej. Co chwilę ktoś z nas leży na ziemi, bo bardzo ciężko iść po lodzie. Nas taka nawierzchnia męczy ok. 5 km. Idziemy cały czas wzdłuż Gór Sowich, lekko zaśnieżonych. Po drodze piękne widoki i tzw. Trójmiasto, czyli: Bielawa, Pieszyce i Dzierżoniów.
Naszym celem są Pieszyce, gdzie będzie przerwa obiadowa, ale najpierw docieramy do Bielawy. Tu radość, bo otwarte sklepy osiedlowe i możliwość zrobienia zapasów na drogę. Bielawa to miejsce skąd pochodził słynny Reynewan z powieści Andrzeja Sapkowskiego „Trylogia Husycka” dlatego nasz skarbnik, który jest miłośnikiem opowieści przeżywa tu chwile radości.
W Bielawie wchodzimy na koronę jeziora, robimy sobie zdjęcie i lecimy do Pieszyc. Ładnymi ścieżkami rowerowymi docieramy na dawny dworzec kolejowy w Pieszycach, gdzie dziś jest super restauracja w stylu oczywiście kolejowym. Po posiłku gnamy dalej. Celem naszym jest Świdnica. Duże miasto, gdzie mamy nocleg. Po drodze towarzyszy nam już cały czas Ślęża, a po pewnym czasie widzimy już z daleka wieżę Katedry Świdnickiej. Długa trasa, ciekawe zabytki po drodze i jesteśmy w centrum Świdnicy.
Wszyscy pomimo zmęczenia i coraz większych ran docieramy do Karczmy Zagłoba. Wspaniałe miejsce zachwyca nas ładnymi pokojami, pyszną kuchnią i opłatkiem z Biskupami Świdnickimi oraz zespołem ludowym, który śpiewa kolędy. W takim ciepłym nastroju idziemy spać. Bo jutro mamy już być na mecie rajdu.

Po pysznym śniadanku ruszamy do Rogoźnicy. Niestety problemem staje się przejście drogą do Strzegomia. To pierwszy dzień roboczy na trasie naszego marszu i ruch samochodowy jest bardzo duży. Idziemy kolumną zachowując wszystkie zasady bezpieczeństwa. Kiedy widzimy z daleka Strzegom z imponującą Bazyliką wiemy, że cel jest blisko.
W rynku Strzegomia, miasta granitu jemy obiad. I pełni emocji ruszamy przed siebie. Tylko 8 km do obozu Gross – Rosen. Po drodze mijamy kopalnie granitów i polnymi drogami idziemy do przodu. Wychodząc z lasu na łąkę widzimy już obóz i autokar, który po nas przyjechał.
Czując, że dokonaliśmy wielkiej rzeczy wszyscy razem z naszą oddziałową flagą przekraczamy bramę obozu Gross – Rosen. Na miejscu witają nas już nasi przyjaciele, którzy licznie przybyli do obozu. Zanim dotarliśmy na metę, mieli oni okazję z przewodnikiem zwiedzić ten ogromny teren. Razem z Burmistrzem Głuchołaz, mieszkańcami Nysy i Głuchołaz wędrujemy z kwiatami i zniczami pod pomnik.
Tu również uroczystości, przemówienia oraz zakończenia naszego rajdu. Każdy otrzymuje pamiątkowy certyfikat i medal, robimy grupowe zdjęcia i czas zbierać się do domu. Nasi przyjaciele Ewa Bułka, Zbyszek Czyszczoń, Łukasz Jasek i Krzysztof Herman częstują nas bułkami, pączkami, gorącą herbatą i szampanem. Jest czas na krótkie świętowanie.

Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali podczas marszu, dziękujemy całej ekipie, że tak licznie przybyła na otwarcie i zakończenie wydarzenia. Dziękujemy Pawłowi Szymkowiczowi, który nas wspierał i przeszedł cały etap. Ponadto z Głuchołaz do Rogoźnicy wędrowali: Katarzyna Kłakowicz, Marek Gełgut, Bogusław Żmijowski, Bogusław Majda, Łukasz Łacny, Jerzy Strzelczyk, Arkadiusz Jabłoński, Marek Więckiewicz i Marcin Nowak.
Galeria zdjęć z wydarzenia na naszym Facebooku – kliknij tutaj.
Ból przeminie, chwała pozostanie !!!
Dodaj komentarz