
Mały Szlak Beskidzki to szlak turystyczny o długości 137 kilometrów, biegnący od Straconki w Bielsku-Białej (Beskid Mały) po Luboń Wielki (Beskid Wyspowy).
Czas leci bardzo szybko. Dokładnie 5 lat temu cementowaliśmy naszą turystyczną grupę i właśnie wtedy wspólnie ze znajomymi wybraliśmy wędrówkę Głównym Szlakiem Świętokrzyskim. Wędrując szlakami długodystansowymi człowiek bardzo dużo poznaje, przeżywa wielką przygodę, ale jednocześnie jest to całkiem inny rodzaj turystyki górskiej. Z całą pewnością można się bardziej zmęczyć. Następnie przyszedł czas na Główny Szlak Sudecki. Przygoda jaką przeszliśmy wspólnie zostanie w naszych głowach na zawsze. Feta na dworcu kolejowym w Prudniku na zakończenie rajdu była niesamowita. Przez pandemię musieliśmy wstrzymać się z organizacją przejścia najdłuższego głównego w Polsce szlaku jakim jest Główny Szlak Beskidzki, ale alternatywą stał się Mały Szlak Beskidzki. I właśnie od niego zaczynamy dłuższą przygodę w Beskidach.
Mały Szlak Beskidzki o długości 137 kilometrów, znakowany kolorem czerwonym, biegnący od Straconki w Bielsku-Białej (Beskid Mały) po Luboń Wielki (Beskid Wyspowy). Jest czwartym pod względem długości szlakiem polskich Karpat. Prowadzi przez tereny Beskidów, które omija swoim przebiegiem Główny Szlak Beskidzki: Beskid Mały, Beskid Makowski oraz Beskid Wyspowy.
Z Nysy ruszamy po godzinie 6 rano. W doborowym towarzystwie czas leci bardzo szybko, dodatkowo każdy z uczestników otrzymuje książeczki, w których będzie mógł dokumentować przejście szlaku oraz pamiątkowe znaczki. Rozdajemy również każdemu rozpiskę punktacji GOT, dane techniczne przejścia oraz raczymy uczestników informacjami krajoznawczymi. Przerwę w podróży robimy już na Górnym Śląsku w miejscowości Łaziska Górne. Jest to wybór nie przypadkowy bo dochodzą do nas nasi członkowie Ela i Seba z pieskiem Elzą. Ela świętuje swoje „18 urodziny”, dlatego częstuje wszystkich ciastem, a Seba rozdaje każdemu butelkę produkowanego w domowych warunkach piwa. Śpiewamy razem 100 lat i ruszamy w trasę 🙂
Punktem startu jest miasto Bielsko Biała dzielnica Straconki. Tu czerwony szlak rozpoczyna się przy kościele Matki Boskiej Pocieszenia. Docieramy na miejsce autokarem firmy DANTUR i stajemy przy czerwonej kropce oznaczającej początek szlaku górskiego. Robimy wspólne pamiątkowe zdjęcie z flagą, podbijamy pieczątki w restauracji na zakręcie i ruszamy do góry. Czasu mamy dosyć dużo bo zbiórkę ogłoszono na ok. godz. 18.00. Ale znając trudność beskidzkich szlaków wiemy, że żeby dojść do celu trzeba ruszać. Założyliśmy sobie przejście I etapu do Przełęczy Isepnickiej. Można było oczywiście szlak ukończyć wcześniej i jak się okazało słusznie, bo upał był na szlaku dużym utrudnieniem tego dnia.
Naszym pierwszym punktem docelowym jest szczyt Gaiki. Po drodze mijamy przecinki skąd było można zobaczyć piękną panoramę Bielska, oraz masywów górskich wokół miasta. Na pierwszym planie Skrzyczne, Klimczok i Szyndzielowa. Wędrujemy czerwonym szlakiem. Część osób rusza szybko do przodu, część utrzymuje swoje tempo, część zamyka tyły. Atmosfera wyjazdu jest fantastyczna, szlak ciekawy i dużo się dzieje. Pierwszym dużym postojem jest Chrobacza Łąka. Nazwa szczytu pochodzi od polany Chrobacza Łąka, a tej z kolei od popularnego w okolicy nazwiska Chrobak. Na szczycie stoi oświetlony nocą stalowy krzyż oraz jest schronisko. Tu robimy postój i tu większość grupy spędza dłuższą chwilę. Cudownie smakuje zupa pomidorowa, zimne napoje, frytki czy szarlotka. Siedzi się dobrze, ale czas jest ruszać dalej. Rozpoczynamy długie zejście. Po cichu każdy myśli, że szkoda tracić wysokość, żeby zaraz znów ruszać ostro pod górę, ale takie są uroki wędrowania szlakami górskimi. Ten pierwszy etap wyprawy obfituje w piękne panoramy, ale jak się okazało co najpiękniejsze jest dopiero przed nami. Po zejściu z góry meldujemy się nad rzeką Soła, nad piękną Zaporą Porąbka. Wybudowana w latach 1928–1937 w Międzybrodziu Bialskim. Spiętrza wody rzeki Soły, tworząc Jezioro Międzybrodzkie. Została zbudowana na podłożu skalnym według projektu prof. Gabriela Narutowicza i inż. Tadeusza Baeckera. Narutowicz był pierwszy prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Został zastrzelony przez zamachowca w czasie wizyty w galerii „Zachęta” w Warszawie.


Tutaj robimy piękne zdjęcia i ruszamy dalej. Część grupy postanawia, że już tu zostaje. Następny etap rozpocznie właśnie od zapory. Zimne lody i piwo towarzyszą naszej grupie do czasu przyjazdu autokaru. Pozostała grupa wspina się ostro na górę Żar, gdzie kończyć będzie pierwszy etap naszej wyprawy. Żar to szczyt świetnie zagospodarowany turystycznie. Jest tu zbiornik wodny elektrowni szczytowo-pompowej, jest tu piękny punkt widokowy, działają tu wyciągi i trasy narciarskie, jeździ kolej linowa o długości 1300 metrów, działa Górska Szkoła Szybowcowa „Żar” i uprawiane jest paralotniarstwo. Tu właśnie większa część naszych uczestników kończy swój dzisiejszy etap.
Następnie tylko zejście do parkingu lub wykorzystanie kolejki jako atrakcji i nasz autokar zbiera wszystkich w drogę powrotną.
Podsumowując można uznać, że był to cudowny dzień w górach. Dopisało wszystko, nie było słabych punktów, awarii, wypadków. Cieszyliśmy się, że po dłuższej przerwie mogliśmy razem znów wędrować dłużej i dalej.
Wycieczkę naszą prowadził prezes oddziału Marcin Nowak przy pomocy członków zarządu: Marka Więckiewicza, Adriana Kołodzieja, Kasi Kłakowicz i Jerzego Strzelczyka. Przy organizacji pracował również Jarosław Srębacz. Zdjęcia: Natalia Wiśniewska, Elżbieta Uranek, Anna Hasiak, Cezary Topolnicki, Marcin Nowak, Adrian Kołodziej.
Dziękujemy wszystkim za ten wspaniały wypad. Już wkrótce informacje o kolejnych etapach na Małym Szlaku Beskidzkim.
Pełna galeria zdjęć z wycieczki na naszym Facebooku – kliknij tutaj.
Dodaj komentarz